navigation

„Piąta Ewangelia”. Rozdział Trzeci.

Rozdział Trzeci.

Podróż leżajskich pielgrzymów bladym świtem…

Gdyby ktoś pytał, to jest 23.04 naszego trzeciego dnia pielgrzymki i odpoczywam po dzisiejszym dniu pełnym wrażeń. Rano śniadanie: płatki, wędlina, omlet ze świeżych jaj, sałatki, pyszny betlejemski chleb, kawa, herbata, jogurty, owoce… każdy znajdzie coś dla siebie. I dobrze, bo tak powinno być. Droga dnia dzisiejszego wiodła nas najpierw do góry, aby zobaczyć Herodion – budowlę Króla Heroda Wielkiego. (Forteca Heroda Wielkiegousytuowana na szczycie wzgórza niedaleko Betlejem na Pustyni Judzkiej, w środkowej części Izraela. Znajduje się ona w odległości 11 km na południe od Jerozolimy).  Choć nie byliśmy w środku, to jednak mieliśmy okazję, by zobaczyć miejsce letniej rezydencji Króla a także Gimnazjon, gdzie ćwiczyło jego wojsko. Potem wyruszyliśmy na Pole Pasterzy. („W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”. I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania. Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie: „Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił”. Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane”). To właśnie tutaj pasterze mieli widzenie Anioła, który nakazał im udać się do Betlejem, by zobaczyć Nowonarodzonego. Zatrzymaliśmy się w pięknym kościele i ks. Piotr ogłosił konkurs na odnalezienie „niebiblijnego„ szczegółu z obrazu w ołtarzu głównym. Nagrodą było… trzeba zapytać po powrocie Waszych bliskich. Nie mogę napisać, bo możliwe, że czytają to dzieci i jak dowiedzą się, że nagrodą było wino, to mogą poczuć się zgorszone. Oby nie. Dzisiaj rozpoczęliśmy modlitwę śpiewem kolęd. W końcu, to pole pasterzy, którzy zostawili wszystko i poszli do Betlejem (ok. 3 godzin drogi), by oddać hołd Dziecięciu Jezus. My też zostawiliśmy wszystko w hotelu i przybyliśmy na pole pasterzy, by móc jak oni iść i spotkać Narodzonego. Dzisiejszej Mszy przewodniczył ks. Grzegorz. Pielgrzymi polecali swoje intencje, a dziś było ich wiele: i rocznica ślubu i urodziny… Każdy mógł Panu Bogu oddać swoje „COŚ”- dziękując, prosząc i przepraszając. Później był lunch – zjedliśmy pyszną bułkę z mięsem lub „falafelem”. To takie warzywo. Dla chętnych kawa czy też lokalne zimne piwo (nie ma się co gorszyć – wszystko dla ludzi, tylko z umiarem…). Później był czas na zakupy. Istne szaleństwo. Srebro, złoto, diamenty, drzewo oliwne, plastik, chińszczyzna, badziewie i … „only one dollar.” Nie wszystko oczywiście, ale… Straciłem kilkadziesiąt dolarów kupując różańce i krzyżyki z drzewa oliwnego. Rabat był, ale… I tak zarobili, tyle ile chcieli. No i wyruszyliśmy do hotelu, aby zostawić swoje „łupy” i pieszo wyruszyć na miasto. Przypomnę, że jesteśmy cały czas w Betlejem. Tak więc, Kościół „Małej Arabki” – karmelitanki. (nazywała się   Maria Baouardy, znana także jako Maria od Jezusa Ukrzyżowanego, „Maleńka Nic” – tak mówiła o sobie. Miriam Baouardy – palestyńska karmelitanka). W jednej ze swoich modlitw napisała:

Duchu Święty, natchnij mnie,

Miłości Boża, pochłoń mnie,

na właściwą drogę zaprowadź mnie.

Maryjo, Matko, spójrz na mnie,

z Jezusem błogosław mi.

Od wszelkiego złego,

od wszelkiego złudzenia,

od wszelkiego niebezpieczeństwa

zachowaj mnie. Amen.

Później była Grota Mleczna (Od wieków miejscowe niewiasty tak chrześcijanki jak i muzulmanki pielgrzymują do Groty Mlecznej, aby uprosić dar potomstwa. Niektórzy pielgrzymi biorą ze sobą odłamek skały z i Groty lub proszek kamienny i ofiarują osobom nie mogącym mieć potomstwa. Wiara i wytrwała modlitwa przez pośrednictwo Tej, która godna była nosić w swoim łonie Syna Bożego czynią cuda. Jeśli ktoś jest w potrzebie niechaj zmiesza odrobinę proszku ze skały z Groty Mlecznej z małą ilością wody lub mleka. Niech małżonkowie spożyją tak przygotowany roztwór i jeśli są katolikami niech odmówią wspólnie dziesiątkę Różańca św. A rozważając trzecią tajemnicę radosną: „Narodzenie Pana Jezusa w Betlejem” niech modlą się o dar potomstwa. Jeśli są innego wyznania niech po prostu modlą się swoimi słowami do Maryi. Nabożeństwo to można kontynuować przez dłuższy czas. Można je praktykować również indywidualnie) i czas na modlitwę… piękny czas przed Najświętszym Sakramentem. Akcent polski w postaci figury Matki Bożej Ludźmierskiej i droga w stronę Bazyliki Narodzenia Pańskiego. Do miejsca Narodzenie Zbawiciela czekaliśmy ponad godzinę (krótko – stwierdził Ks. Piotr – przewodnik). Wchodzimy do środka. Panuje półmrok, a także przyjemny chłód. Po środku rusztowania, a po prawej stronie turyści ustawiają się w kolejce, aby zejść do najważniejszego miejsca, które było głównym powodem przyjazdu do Betlejem. Nikt praktycznie nie ogląda samej Bazyliki Narodzenia Pańskiego, każdy jest podekscytowany tym, że za chwilę zobaczy jedno z najważniejszych miejsc w historii chrześcijaństwa. To właśnie tutaj, wewnętrzu Bazyliki Narodzenia Pańskiego, znajduje się wejście do Groty Narodzenia. Kolejka przesuwa się bardzo powoli. Jest ciasno i robi się duszno. Dookoła słychać różne języki: rosyjski, grecki, angielski, niemiecki, chiński, japoński, polski niczym pod Wieżą Babel. Robimy krok do przodu i długie oczekiwanie, aż znów będziemy mogli przesunąć się w kolejce. Następuje długo oczekiwany moment. Wąskim korytarzem, po kamiennych, mocno wyślizganych przez licznych pielgrzymów schodach, schodzimy do podziemi, do małego pomieszczenia. Jesteśmy w Grocie Narodzenia. Na próżno szukać tu stajenki, siana i zwierząt. Nie ma tu okien i naturalnego światła. Panuje specyficzny klimat. Powietrze jest tak gęste, że można by je kroić tępym nożem na cieniutkie plasterki. Dookoła wiszą oliwne lampy, które potęgują tę gorącą atmosferę. Przykre jest to, że w tak ważnym miejscu od zawsze dochodzi do targowania się w kontekście kto za co odpowiada. Nawet lampy są ściśle podzielone pomiędzy włodarzy tego miejsca. Część należy do katolików, a część do greckich i ormiańskich mnichów…. Przeżycie wielkie… Łzy w oczach, wzruszenie i pocałunek złożony w miejscu narodzenia Jezusa. Jeszcze do teraz nie wierzę, że mogłem tu być, dotknąć, pocałować… Szok. Prosty kapłan z Diecezji Przemyskiej, z leżajskiej Fary – jestem tu, gdzie narodził się Jezus. Co się wtedy czuje??? To jest taki moment, że trudno coś powiedzieć. To trzeba przeżyć… Później był czas wolny. I powrót do hotelu. Dzień piękny i pełen wrażeń. Kolacja, kąpiel i odpoczynek. Właśnie minęła północ. Idę spać. Dobrej nocy wszystkim. Dziękuję za wiadomości z Włoch i Leżajska. Gdyby ktoś chciał „coś „ napisać, to mój mail: summaria@wp.pl. Pozdrawiamy i zapewniamy o codziennej modlitwie.

(amicusPETRUS)

Archiwum